środa, 30 listopada 2011

Na szybko z Paryża / Fast shots from Paris

Kontynuujemy zdjęcia z wojaży zagranicznych. Po fotkach Mindexa z Bornholmu wrzucam kilka "na szybko" ustrzelonych fotek z ostatniego weekendu w Paryżu. Niestety zdjęcia nie oddają tego jak szykownie ubierają się tamtejsi rowerzyści. To miasto godne nie tylko miana stolicy mody, ale śmiało mogące pretendować do stolicy mody rowerowej.
We continue to pictures of travels abroad. After Mindexs pictures from Bornholm I put a few "fast" shots from last weekend in Paris. Unfortunately the photos don't show how posh are cyclists from Paris. It's a city worthy of not only viral fashion capital, but it may confidently claim to be the fashion capital of cycling.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Wietrznie / Windy

Wieje jak cholera ;). Prędkość wiatru tutaj, w głębi lądu, ocenia się na 50 - 70 km/h. A nad Bałtykiem jest - oczywiście - szybszy (nawet to 100 km/h). Zostawiłem dziś rower w domu i pojechałem pobiegać, a później na zakupy, samochodem. Ostatnio tak wiało w sierpniu. Wiatr dmuchał wtedy z prędkością ok. 70 km/h. Pomimo, że byłem w miasteczku, otoczony domami i innymi budynkami, można wciąż zauważyć wiatr na włosach tej dziewczyny. Spójrzcie tylko.

It's windy like hell ;) Wind speed here, inland, is estimated to be about 50 - 70 kph. And it's - of course - even more by the Baltic sea (even up to 100 kph). I left my bike at home today and went running, and then shopping, with a car. Last time, when it was that windy, was in August. The wind was blowing at about 70 kph. Though I was in the town, and there were houses and other buildings around, you still can see the wind on that girl's hair. Just take a look.


Zdjęcie zostało zrobione na Bornholmie - duńskiej wyspie na Morzu Bałtyckim. Dość blisko kolebki Cycle Chic, ale - tak naprawdę - nawet bliżej Polski :)

This picture was taken on Bornholm - the Danish island on the Baltic sea. Quite close to the home of Cycle Chic, but - in fact - even closer to Poland ;)

czwartek, 24 listopada 2011

W parku / In the park

Kiedy tydzień temu byłem we Wrocławiu, wybrałem się do jednego z parków miejskich, na krótki jesienny spacer. Spacerując po parku zauważyłem panią, której od razu pozazdrościłem. Dlaczego? Byłem po prostu zazdrosny o to, że miała czas, by pojechać rowerem do parku i zwyczajnie usiąść na wielkim dywanie z liści, opierając plecy o drzewo i czytać książkę. Byłem też pod wrażeniem tego bardzo prostego pomysłu. Dziś wydaje się, że aby czytać książkę, potrzebujesz wygodnego fotela lub kanapy i filiżanki kawy. Ludzie wolą czytać tam, gdzie jest ciepło, a nie w parku, gdzie temperatura w pełnym słońcu wynosi 5 stopni Celsjusza. Ta pani nie wyglądała, jakby przeszkadzała jej ta temperatura lub przechodzący obok ludzie. I nawet nie użyła stopki, ale po prostu oparła rower o drzewo. Pełne "złączenie z naturą". Tylko spójrzcie na ten sielankowy obrazek. 

When I was in Wrocław a week ago I went to one of the city's parks for a short autumn walk. When walking around the park, I spotted a lady, who I started to envy. Why? I was simply jealous that she had the time to ride her bike to the park and simply sit on the big leafy carpet, resting her back on a tree and read a book. And I was somehow impressed by this very simple idea. Nowadays it seems that you need a comfy chair or a couch and a cup of coffe to read your book. People want to do it in warm places, not in the city park, when the temperature is, in full sun, only 5 degrees Celsius. She didn't look disturbed by people passing her by or by the temperature. And she even didn't use a kickstand, but just based her bike on a tree. Full "connection with nature". Just take a look at this idyllic picture.


Jako bonus dodaję jeszcze drugi obrazek z tego samego parku.

And, as a bonus, another picture from that park.


Przy okazji: we Wrocławiu rowerem jeździ na co dzień dużo więcej ludzi niż w Lublinie. Ale liczba rowerzystów w Lublinie stale rośnie.

By the way: far more people use bicycles everyday in Wrocław than in Lublin. But the amount of cyclists in Lublin is constantly increasing.

środa, 16 listopada 2011

Just Julia!

Tak to czasem bywa, że i mi zdarzy się zrobić jakieś zdjęcia. Tym razem w roli głównej Julia. Co uważniejsi czytelnicy dostrzegą także znajomo wyglądający rower. Tak, to mój Kocur, którym włóczę się po mieście. Trzeba przyznać, że Julii pasuje on idealnie, ale nie ma złudzeń, Rower zostaje ze mną :) Pozdrowienia dla Modelki :)
Sometimes, I take some pictures also. This time, the leading role belongs to Julia. Attentive readers can recognize the familiar bike. Yes, it's my 'Kocur' that I roam around the city on. I must agree that it fits Julia perfectly. But there is no doubt: the bike stays with me. Greetings to the Model!

środa, 9 listopada 2011

15 minut w Lublinie // 15 minutes in Lublin

Wczoraj mieliśmy 11 st. Celsjusza. Jechałem ok. 15.30 przez miasto. Z południa na północ. Nie spieszyłem się. Miałem czas. W ciągu 15 minut zrobiłem zdjęcia spotkanym rowerzystom.

We've had 11 deg. Celsius yesterday. I was cycling across the city at about 3.30 pm. From the south to the north. I was taking my time. In 15 minutes I took pictures of the cyclists I  met.






Powyższe zdjęcia zrobiłem w mniej niż 15 minut. A zdjęcie poniżej nieco później, w innym miejscu, kiedy stanąłem na kilka minut z aparatem w ręku, aż do spostrzeżenia pierwszego rowerzysty. Nie jest tak źle w Lublinie, co? ;)

Pictures above were taken in less than 15 minutes. And the picture below was taken a little bit later, some other place, as I had stopped for a while with a camera in my hand, until I spotted first cyclist. It's not so bad in Lublin, isn't it? :)




To dobrze, że coraz więcej ludzi używa rowerów do codziennego przemieszczania się po mieście. Jest jednak jedna rzecz, która wymaga zmiany, a którą obrazują dwa z czterech zdjęć powyżej. Rowerzyści wciąż boją się jeździć po ulicach i wybierają chodniki. A ja mówię Wam, rowerzystom w Lublinie: Nie lękajcie się! (hasło zostało wymyślone przez Porozumienie Rowerowe)

It is good that more and more people use their bikes for everyday commuting in the city. There is, however, one thing that needs to be changed, and two of four images above show it. Cyclists are still afraid of riding on the streets and choose pavements. And I'm telling you, cyclists in Lublin: Have no fear! (slogan by Porozumienie Rowerowe)

wtorek, 8 listopada 2011

Cycle Chic w małych miasteczkach niedaleko Lublina // Cycle Chic in small towns not so far from Lublin

Pogoda wciąż jest OK. Rowerzyści jeżdżą po ulicach Lublina. Ale zmrok zapada dość szybko i po skończeniu pracy jest już ciemno i chłodno. To dobry czas, by pokazać kilka zdjęć z wakacyjnych podróży. Dziś, na początek, pokażę zdjęcia z Włodawy i Krasnegostawu. To małe miasteczka, położone na wschód od Lublina.

The weather is still OK. Cyclist ride Lublin's streets. But the dusk comes quickly, and after work it's dark and chilly. So this is a good time to show here some pictures from holidays travels. Today, as for the start, I'll show pictures from Włodawa and Krasnystaw. These are small towns, to the east of Lublin.


Pierwsze zdjęcie pochodzi z Krasnegostawu, miasta znanego ze święta piwa - "Chmielaków". Co roku, w lecie, do tego małego miasta, zjeżdżają wielbiciele piwa i wszystkiego, co się z nim wiąże. A przez cały rok... w mieście można spotkać piękne rowerzystki ;) Krasnystaw ma piękny rynek, czego niestety nie udało mi się przedstawić na tej fotografii. Jeśli jeszcze tam nie byliście, warto się kiedyś wybrać, najlepiej na Chmielaki ;)

First picture comes from Krasnystaw, town known for the beefest - "Chmielaki". Every year, in the summertime, beer (and everything related to beer) fans come to this small town. And for the whole year... you can meet there gorgeous cyclists ;) Krasnystaw has a beautiful marketplace, which I unfortunately didn't manage to show on the picture above. If you haven't been there yet, it's worth to go. The best time is when the "Chmielaki" take place ;)



A tu mamy Włodawę. Miasteczko nad piękną rzeką Bug, na granicy Unii Europejskiej. Włodawa mieni się "Miastem Trzech Kultur". I faktycznie, widać tam wpływy kościoła prawosławnego i kultury żydowskiej. Życie toczy się tam powoli. Miasteczko jest na tyle małe, że wszędzie dojedzie się rowerem. Sielankowo i wygodnie. ;)

And here we have Włodawa. A town situated on the Bug river, on the UE border. Włodawa calls itself "The Town of the Three Cultures". Indeed, you can see the influence of the Orthodox church and the Jewish culture there. Life there goes slowly. The town is that small, that you can reach every destination by bicycle. Idyllic and comfortable. ;)

niedziela, 6 listopada 2011

Lubelskie dziewczyny na rowerach / Girls of Lublin on bicycles

Minęło dużo czasu, od kiedy ostatnio coś pisałem na blogu. To dlatego, że minęło tyle samo czasu, od kiedy ostatnio miałem aparat w ręce, rower i czas. W minioną sobotę przyszedł ten czas. Spędziłem w centrum miasta dosłownie chwilę. I mam parę zdjęć.

It's been a long time since I last blogged here. It's because it's been the same amount of time since I last had my camera in my hand, my bicycle and some time. That time has finally come last saturday. I spent a while in the city centre, and I have some pictures.